O tym, że prowadzenie auta po „paru głębszych” nie popłaca przekonał się w miniony weekend pewien bielszczanin. 50-letni mężczyzna, który wpierw nie stronił od alkoholu podczas wizyty w jednym z kęckich lokali, a następnie odjechał swoim wozem, szybko został zatrzymany.
W nocy z 7 na 8 lutego policjanci z komisariatu w Kętach otrzymali niepokojące zgłoszenie. Pewien mieszkaniec Bielan poinformował funkcjonariuszy, że po kęckich ulicach jeździ bardzo niebezpieczny, bo nietrzeźwy kierowca.
Bielanin ok. godz. 21:10 próbował powstrzymać 50-latka, gdy zobaczył, że ten dość chwiejnym krokiem opuścił lokal, w którym serwuje się alkohol, wyciągnął kluczyki do samochodu i podszedł do swego pojazdu, by – jak gdyby nigdy nic – po prostu odjechać. Między interweniującym a bielszczaninem wywiązała się krótka szarpanina. Niestety, pijanego kierowcy nie udało się powstrzymać przed uruchomieniem auta marki Opel. Jednak gdy tylko pojazd ruszył, bielanin zadzwonił na Policję i zdał relację z tego, co własnie się wydarzyło.
Po przyjęciu zgłoszenia funkcjonariusze niezwłocznie wszczęli pościg i szybko zlokalizowali auto, a w nim nietrzeźwego… pasażera. Kierowca opla zaparkował w pobliżu oczyszczalni ścieków przy ul. Słowackiego, a następnie z siedzenia kierowcy przesiadł się na miejsce obok. Mieszkaniec Bielska-Białej najprawdopodobniej liczył na to, że dzięki temu „manewrowi” uniknie jakichkolwiek konsekwencji. Przeliczył się.
Policjanci najpierw na miejscu przeprowadzili badanie stanu trzeźwości 50-latka. Wedle wskazania alkotestu mężczyzna miał 1,17 promila alkoholu. Następnie „pasażerowi” opla pobrano krew do dalszych, bardziej precyzyjnych badań.